Zbrodnia według Chmielewskiej

Szkoła » Archiwum » Archiwum Rondo Mówi » Zbrodnia według Chmielewskiej

2012-06-17 15:47

 W moje ręce trafił egzemplarz, który ukazał się za sprawą Polskiego Domu Wydawniczego i, szczerze mówiąc, gdybym miała taką możliwość, wybrałabym inne wydanie. Oczywiście nie ocenia się książki po okładce, jednak nie można udawać, że nie odgrywa ona żadnej roli. Moim zdaniem ma ona zwrócić uwagę potencjalnego czytelnika i zachęcić go do zagłębienia się w lekturze, jednak ta, zaprojektowana przez Lubę Szelegadę-Iwanicką, zdecydowanie nie spełnia swojego zadania. Być może ma to związek z moją niechęcią do pop-artowego stylu, ale wydaje mi się ona szczególnie nieciekawa. Ponad to nawet teraz, na długo po przeczytaniu powieści, próbuję dojść do tego, jaki związek z fabułą mają szkarłatnoczerwone usta i pomadka w takim samym kolorze. Niestety, bezskutecznie.

 

Po odwróceniu książki na drugą stronę, jak łatwo się domyślić, znaleźć można króciutki fragment powieści. Zapowiadał on klasyczną fabułę- grupa ludzi znajduje się w budynku, gdzie dochodzi do morderstwa. Nikt obcy nie wchodził ani nie wychodził, więc każdy z nich jest podejrzany. Zapowiada się szablonowo i nieciekawie? Jak się okazuje, pozory często bywają mylne.

 

Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy po otworzeniu książki, a przeze mnie uważana jest za wymysł doskonały, to lista bohaterów powieści, umieszczona na pierwszych stronach. Każda z pozycji została dodatkowo opatrzona krótkim, zabawnym opisem, w którym to już można odnaleźć namiastkę niesamowitego stylu autorki. Nie będę ukrywać, że w trakcie czytania niejednokrotnie zaglądałam do tejże ściągi. Poza tym pozwoliła ona uniknąć zaburzania akcji charakterystyką poszczególnych osób, których w powieści było naprawdę wiele. 

 

W dalszej części znajduje się dość nietypowy wstęp, zatytułowany „Jak NIE napisałam powieści”. Kategorycznie zabraniam pomijania go, gdyż jest on niezbędny do zrozumienia całej powieści. Poza tym, w przeciwieństwie do sztampowych odautorskich przedmów, nie jest on w żadnym stopniu nużący. Wprost przeciwnie- w niezwykle szybkim tempie czytelnik wciągnięty zostaje w wir żartów i osobistych wspomnień autorki.

 

Wśród tak licznych pochwał czuję się zobowiązana zwrócić się do osób, poszukujących mrożącej krew w żyłach i niezwykle zawikłanej kryminalnej historii, którą rozwiązać może tylko cudowny, błyskotliwy detektyw o nieskalanej reputacji najlepszego specjalisty w kraju. Otóż nie, ta powieść nie spełni Waszych oczekiwań. Jednak głowy do góry! Wydaje mi się, że Joanna Chmielewska znalazła lepsze, chociaż nieco niekonwencjonalne rozwiązanie. Główną bohaterką powieści uczyniła.. siebie samą! Co więcej, nie należy ona do przedstawicieli władz śledczych, ale jest jedną z podejrzanych, w związku z czym całe śledztwo ukazane jest z zupełnie innej perspektywy, niż to zazwyczaj bywa. To nie może się nie spodobać.

       

        Moje wrażenia po przeczytaniu powieści? Jak najbardziej pozytywne. Przede wszystkim jestem pełna podziwu dla zachwycająco lekkiego stylu Chmielewskiej, stylizowanego na mowę potoczną. Dopełnieniem walorów powieści jest natomiast specyficzne poczucie humoru, które szczególnie przypadło mi do gustu. Mimo tego, że tłem akcji jest morderstwo jednego z bohaterów,  wszystkie wydarzenia utrzymane są w tak zabawnym tonie, że kilka razy zdarzyło mi się zaśmiać na głos (jest to ostrzeżeniem dla osób, którym zdarza się czytać w miejscach publicznych).  

       

         Na zakończenie chciałabym polecić tę książkę absolutnie wszystkim, którzy mają ochotę zagłębić się w lekturze doskonale poprawiającej humor. Wartka akcja, komiczne dialogi i nieszablonowi bohaterowie to połączenie, które nawet najwybredniejszym czytelnikom spędzi sen z powiek. Na co więc czekać? Biegnijcie do biblioteki.   ;)

 

 
  • Dodaj link do:
  • www.facebook.com
 

Komentarze