Echo maturzysty

Szkoła » Archiwum » Archiwum Rondo Mówi » Echo maturzysty

2012-06-24 14:49

 

 

Jak się czujesz po maturze?

 

Dobrze, w końcu mamy to za sobą. (śmiech) Chociaż jeśli miałbym być szczery, trochę brakuje jednak szkoły, nie tyle  samej nauki (akurat za tym nikt chyba nie tęskni), co tak zwyczajnie stałego kontaktu ze znajomymi i codziennego zajęcia. Przestawienie się na "tryb wakacyjny" zajmie jeszcze chyba trochę czasu, ale dam radę.

 


Jak podszedłeś do matury? Stresowałeś się?

 

Stres był mniej więcej na miesiąc i na tydzień przed maturą, kiedy dotarło do mnie, jak mało czasu zostało, by przyswoić to wszystko, czego "nie udało się" zrobić przez ostatnie lata. (śmiech) Nie będę udawał, że podchodziłem do matury całkowicie "na luzie" i niczego się nie bałem, bo zwyczajnie musiałbym kłamać, ale też bez przesady. Najgorszy jest pierwszy egzamin, tak myślę, później to już chyba trochę jak pisanie sprawdzianu w szkole. Wydaje mi się, ze trochę stresu było też przed maturami ustnymi, być może dlatego, że trzeba było stanąć przed komisją "oko w oko".

 


Jakie masz plany na wakacje? Gdzie idziesz na studia i co masz zamiar robić w przyszłości?

 

Oj, to dobre pytanie... (śmiech) Nic nie jest jeszcze chyba ustalone. Jeżeli chodzi o wakacje, na pewno czas w końcu - mówiąc wprost - pojeździć po Polsce i po Europie, bo nie zawsze była taka możliwość w trakcie szkoły. Chociaż, co jasne, żeby mieć pieniądze na pociąg, należałoby jeszcze znaleźć jakąś pracę, ale teraz daję sobie jeszcze kilka tygodni na odpoczynek. Z kolei jeżeli chodzi o studia, na moim celowniku jest Wrocław. Przyszłość, ta jeszcze bardziej odległa, to też kolejna niewiadoma, myślę, że przede wszystkim dlatego, że bardzo ciężko jest dzisiaj o niej mówić. Trudno przewidzieć, jak będzie wyglądać sytuacja z pracą za kilka lat. Mimo wszystko trzeba być dobrej myśli, staram się wychodzić z założenia, że jeżeli ktoś naprawdę lubi, to co robi i jest w tym "dobry", praca prędzej czy później przyjdzie sama. No, może trzeba będzie trochę jej w tym pomóc... (śmiech) Zresztą, to nie jest najważniejsza rzecz w życiu.

 


Jak się czułeś, gdy po raz pierwszy przekroczyłeś progi naszego LO? Jaka jest różnica między początkiem a końcem?

 

Pierwsze, co nasunęło mi się na myśl, to skojarzenia z Hogwartem. (śmiech) Praktycznie na każdym piętrze było mnóstwo boazerii, przez co naprawdę trudno nie zgodzić się, że Rondo miało klimat. Dzisiaj jest jej, niestety, trochę mniej, choć z drugiej strony, ma to też swoje plusy, szkoła wydaje się być (podkreślam, wydaje się) bardziej "nowoczesną". Pamiętam też, że dwa pierwsze tygodnie to zapoznawanie się ze szkolnymi labiryntami. Jest jedna rzecz, która nie zmieniła się przez te trzy lata - problemy z odnajdywaniem gabinetów po ich numerach. Zdaje się, że swego czasu na Rondzie funkcjonowała równocześnie potrójna numeracja. (śmiech) Ciężko jednak nie przyznać, że nasza szkoła po prostu ma klimat.

 


Jakie są Twoje najlepsze i najgorsze wspomnienia ze szkoły?

 

Wspomnień ze szkoły mam całe mnóstwo, zresztą, na pewno nie ja jeden. Rondo będzie mi się kojarzyć z naprawdę świetnymi ludźmi, których poznałem w tej szkole, przy równie świetnej atmosferze, o czym już wspominałem. Ale są też takie "smaczki", jak wyrzucanie choinki przez okno z gabinetu naszej klasy, różne imprezy, wspólne wyjazdy czy Rondonalia, w udział których włączyły się wszystkie klasy. Jest co wspominać, chociaż nie jest oczywiście tak, że Rondo to same przyjemności. Moje trzyletnie zmagania z matematyką, chemią czy z językiem francuskim (o tak, pamiętam...) też na pewno jeszcze długo będę pamiętać. (śmiech)

 


Którą klasę - I,II czy III - będziesz wspominać najmilej?

 

Każda klasa na swój sposób miała w sobie coś, co będę bardzo miło wspominał. W pierwszym roku poznałem tutaj rewelacyjnych ludzi, z którymi naprawdę mam nadzieję, że jeszcze nie raz przyjdzie mi bawić się tak, jak właśnie w pierwszej klasie. (śmiech) Druga klasa to co prawda więcej nauki, chyba najwięcej, ale nie było tak źle. Pamiętam też, że na początku trzeciej klasy strasznie cieszyłem się, że "odpadną" wszystkie te przedmioty, których nie będę zdawał na maturze, chociaż, prawdę powiedziawszy, nauki wcale nie ubyło. A przynajmniej tego, czego uczyć się w założeniu mieliśmy... (śmiech)

 


Który z nauczycieli szczególnie utkwił Ci w pamięci?

 

Oj, na pewno nie jeden. To ten moment, gdzie wypada się trochę podlizać, prawda? (śmiech) Pamiętam - i tu zgodzą się chyba ze mną wszyscy - niezwykłe ciepło p. Opieki na lekcjach biologii (swoją drogą, bardzo "sennych"), z drugiej strony grozę na lekcjach j. francuskiego u p. Mickiewicz-Kędziory. Bardzo dobrze wspominam lekcje j. polskiego u p. Pomarańskiej i u p. Biczkowskiej, moim zdaniem polonistki "z krwi i kości". (śmiech) Nie sposób też pominąć bardzo charyzmatycznej p. Zedel (pozdrawiamy!), p. Janus-Greszczuk, która świetnie wykłada historię czy p. Syskę, zarówno ze względu na zajęcia z WOSu jak i z etyki.

 


Jak  wspominasz pracę przewodniczącego Samorządu Uczniowskiego i czy masz rady i uwagi dla przyszłych samorządowców?

 

Pracowało mi się bardzo dobrze, bo tak się złożyło, że wokół siebie miałem zespół naprawdę świetnych ludzi, z którymi wiele mogliśmy zrobić, wspólnymi siłami. Dlatego myślę, że jedyne, co mogę dziś powiedzieć, to to, że "kluczem" są wg mnie właśnie ludzie, którzy naprawdę mają zapał do pracy, pracy w grupie. Wydaje mi się, że nie ma żadnych "uniwersalnych porad", które można przekazać. Zresztą, obecny Samorząd świetnie sobie radzi, pokazując tym samym, że - tak myślę - samorząd wbrew pozorom może trochę w szkole zdziałać, a - sprawnie pracujący - może być naprawdę "fajnym" elementem szkolnego życia.

 

Dziękujemy za rozmowę.

 

 

 

 
  • Dodaj link do:
  • www.facebook.com